sobota, 17 marca 2012

Kto dołączy do Grecji?


Podczas gdy w kraju zawitała wiosna i zrobiło się dość ciepło, to w wielu krajach sytuacja gospodarcza wciąż jest bardzo ochłodzona. Bardzo prawdo podobne jest, że Grecja, która oficjalnie została uznana za bankruta, może mieć w niedalekiej przyszłości towarzysza w postaci kolejnego kraju ze strefy euro.



Aktualnie jesteśmy świadkami licznych zapewnień ze strony europejskich polityków, którzy twierdzą, że przypadek greków był jednorazowy i unikalny, a co więcej z pewnością nie powtórzy się w żadnym z innych zagrożonych Państw. 

Głos jednak zabierają także ekonomiści, którzy twierdzą, że redukcja długu mogłaby pomóc zagrożonym krajom wyjść z kłopotów. Kto znajduje się najbliżej przepaści i może dołączyć do Grecji? Wśród krajów, których sytuacja ekonomiczna znajduje się w bardzo złej formie możemy zobaczyć m.in Włochy, Irlandię czy Portugalię.

Pierwsze pod lupę trafią najbardziej zadłużone w tym gronie Włochy. Od kilku miesięcy kraj stara się ratować Premier Monti, jednak nie zmienia to faktu, że w chwili obecnej dług znajduje się na poziomie 120% PKB. Premier jednak nie zmienia swojego zdania i chce obniżyć deficyt poniżej 3% PKB w tym roku. W kolejnym zaś będzie starał się dążyć do zrównoważenia budżetu. Na konsolidację fiskalną nie wpłynie z pewnością recesja, która w tym roku nie będzie miała aż tak gwałtownego przebiegu.

Nie wiadomo czy stało się to za sprawą byłego Komisarza Europejskiego ds. Konkurencji, jednak rynki zaczęły wierzyć w taki scenariusz. Dziesięciolatki kraju położonego na Półwyspie Apenińskim od grudnia ubiegłego roku dają zarobić aż 15%, a ich rentowności spadły poniżej 5%, dzięki czemu pozytywnie kształtuje się wizja obsługa dotychczasowych zobowiązań. Kraj przechodzi zmiany, a ogromny wpływ mają na to reformy, jakie Włochy przechodzą dzięki gabinetowi Premiera. Wśród nich możemy znaleźć reformę emerytalną, prywatyzację, a także głośny także w Polsce bój o otwarcie zawodów. Najważniejsze jednak w tym są pozytywne głosy włochów, którzy popierają Montiego i jego dotychczasowe działania i nie chcą powrotu Berlusconiego.

Kolejnym krajem, który możemy zobaczyć u boku greków jest Portugalia, której dług wynosi 110% PKB, a to jest wynikiem mniejszym długu greckiego w momencie bankructwa o 60%. O ile Włosi wychodzą powoli na prostą, a ich obligację zyskują, to niestety w tych portugalskich aż takiego optymizmu zobaczyć nie możemy. Obligacje dziesięcioletnie oprocentowane są powyżej 13%. Od grudnia notowania portugalskich papierów poprawiły się bardzo nieznacznie i są one notowane po cenie równej połowie ich nominalnej wartości.

Skoro wątpliwe są nadzieje, że sytuacja portugalskiego budżetu znacznie się poprawi przez nadchodzące trzy lata, to chyba nic dziwnego, ze banki pomimo korzystania z taniego finansowania z banku centralnego, po prostu nie chcą kupować obligacji kraju. Tegoroczny deficyt może spaść nawet do 3% PKB i więc dość ambitnie realizują się cele konsolidacji fiskalnej, jednak eksplozja długu zatrzymana została jedynie chwilowo. Dodatkowo w ubiegłym roku gospodarka wpadła w recesję, a ta w kolejnym roku ma się jeszcze pogłębić, niestety więc mało prawdo podobna jest dalsza samodzielna obsługa i stabilizacja zadłużenia na jakimś sensownym poziomie.

Listę potencjalnych kandydatów do bankructwa zamyka Irlanda. Kraj, którego zadłużenie sięga 105% PKB, ma deficyt porównywany z Greckim i przekracza 10%. Luka w budżecie, pomimo interwencji w celu konsolidacji finansów publicznym, zamykać się będzie bardzo powoli, a sprowadzenie deficytu do 3% PKB zajmie w najlepszym wypadku 5 lat.

Swoją szansę Irlandia jednak ma, a to dzięki temu, że udało się utrzymać wzrost gospodarczy. Bardzo duży wpływ na wzrost PKB na Zielonej Wyspie ma główny partner handlowy jakim jest USA, które w ostatnim znacznie polepsza swoją sytuacje i pomimo bardzo niskiego zeszłorocznego wzrostu PKB Irlandii na poziomie 0.5%, to istnieje nadzieja przyśpieszenie. Co prawda 8% na jakich znajduje się rentowność dziesięcioletnich rządowych obligacji, to ciągle zbyt dużo by kraj mógł nie musiał pożyczać od sąsiadów z UE, ale niewiele do tego brakuje.

Dlaczego ktoś musi zbankrutować? Ponieważ inaczej grozi nam bardzo niezdrowa sytuacja w której cały dług danego państwa zamienić się może w należności w stosunku do innych  państw. Ze względu na to bankructwo krajów, które w długim okresie nie sa wstanie finansować się na rynku jest koniecznością. Rzeczą naturalną jest, że należności w stosunku do innych krajów może doprowadzić do napięć między dłużnikami, a wierzycielami, a to może w najlepszym (z najgorszych) przypadku skutkować opuszczeniem UE. Z kolei wydaje się, że nie ma sensu zastanawiać się nad bankructwem kraju, który owszem ma wysoki deficyt, ale niski dług.

Te pierwsze na pewno na nie nie pójdą, gdyż są już na dobrej drodze do tego, by zmniejszać zadłużenie konwencjonalnymi metodami.  Zbyt dużą też jego część posiadają podmioty krajowe, by bankructwo spotkało się z poparciem Włochów. Z tej perspektywy kuszące wydaje się odstąpienie od spłaty zobowiązań przez Irlandię, gdzie nierezydenci posiadają około 80% długu. Rząd Zielonej Wyspy, gdyby zdecydował się nie obsługiwać części zadłużenia, mógłby odstąpić od podwyżek podatków, które godzą w reputację Irlandii jako kraju sprzyjającego prowadzeniu działalności gospodarczej. Szerzej rozumiana reputacja jednak raczej każe trzymać się podjętych zobowiązań i redukować zadłużenie zwyczajnymi metodami. Jest przy tym pewna szansa na kompromis, polegający na umorzeniu części długu wobec EBC, który rząd irlandzki odziedziczył po przejętym banku Anglo-Irish. W takim wariancie zadłużenie mogło by się zmniejszyć o około 20% PKB.

Głównym kandydatem do podzielenia losu Grecji pozostaje więc Portugalia. Brak możliwości finansowania się na rynku, wysoki dług przy oraz i tak już nie najlepsza reputacja, każą realnie rozważać możliwość układu z wierzycielami podobnego do tego zawartego przez Ateny. Na pewno jednak nie nastąpi to w najbliższym czasie, lecz zapewne dopiero w przyszłym roku, gdy reszta Europy podniesie się z recesji, a pamięć o greckim incydencie nieco przyblednie.

MD



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz